sobota, 18 maja 2013

Jak "piknik" to tylko u siebie w ogrodzie


Miałem okazję wraz z znajomymi odwiedzić podobno jedno z modniejszych ostatnio miejsc w Łodzi, czyli restaurację otworzoną po Locandzie zwaną "Piknik".


Miejsce wyglądem nie odstrasza ale jest nie w moim typie i chyba też mało włoskie, ale na pewno jest nowoczesne. Kuchnia otwarta w której pracowało dwóch kucharzy. W tym przypadku bardzo zdziwiła mnie otwarta kuchnia, ponieważ była ona na środku restauracji, czyli bez żadnego dostępu do magazynów ... nasze zdziwienie potwierdziła kelnerka która przez środek lokalu maszerowała z gn-em  wypełnionym jakimś składnikiem potrzebnym na kuchnie ... czemu takie rozwiązanie ? to już nie do mnie pytanie


Nie wiem skąd ktoś czerpał inspirację dotyczącą otwartej oliwy na każdym stoliku, ale smakiem niestety nie przypominała oliwy Salvadori - o której wspomniał zapytany kelner. A jeśli już o nim, to był pierwszy powód naszej irytacji. Kelner, który okazał się barmanem, podał nam menu od razu, lecz ponownie nas odwiedził po 3 minutach ... oczywiste było to, że nikt z nas jeszcze nic nie wybrał. Niestety drugiego razu już się nie doczekaliśmy :) ... albo pan kelner się na nas obraził, albo chyba nie ogarniał :) ... zwrócenie uwagi było konieczne byśmy mogli złożyć zamówienie. Każdy z nas zamówił jedno danie i jeden deser. Czekanie na dania uprzyjemniał nam co jakiś czas zapach spalenizny, który wydostawał się z otwartej kuchni ... oczywiście, każdemu się może zdarzyć (nawet najlepszym), ale jeśli ktoś decyduje się na taką kuchnie to trzeba tego unikać.


Spaghetti aglio olio peperoncino, które okazało się tagliatelle. Zdziwienie osoby jedzącej - bezcenne. W smaku nie najgorsze. Choć można na nim popracować. Jak na makaron miało nawet dużo papryki. Lecz było mało słone, albo za mało parmezanu. Cena - 8 zł


Ze względu że uwielbiam pizze formaggio, to nie mogłem sobie odpuścić, tym bardziej że dziewczyny brały makarony. Ciasto bardzo fajne, lecz ktoś bardzo pożałował serów ;/ ... cena 29 zł ;/


Ostatni z makaronów to tagliatelle z truskawkami i bazylią ... czyli makaron z kompotem i liściem bazylii, bo to dość ważne, by był właśnie ten jeden listek, kiedy bazylia występuje na drugim miejscu w głównych składnikach dania :) ... plus dla tych dwóch makaronów, bo są robione na miejscu i są bardzo dobre, ale niestety ktoś je katuje bardzo kiepskimi dodatkami  ;/ ... cena - 12 zł

Zaraz po tej nie do końca zachwycającej uczcie otrzymaliśmy desery, znaczy po 8 min, o których precyzyjnie poinformował nas kelner. 


Lody robione na miejscu ... spróbowałem każdego troszkę ... ciężko było nam rozpoznać smaki. Jedno co było wiadome, że lody chyba już zaczęły fermentować .. cena chyba 12 zł


Ja zamówiłem suflet czekoladowy ... chyba najlepszy z deserów, choć nie podobało mi się kompletnie podanie go, ale smakiem nie grzeszył :) cena - 14 zł ;/ ... był też sernik, który był ciastem dnia akurat z cukrem fiołkowym ... niestety nie bardzo wart uwagi .. serek homogenizowany wyzbył cały ser z sernika ;/

Sumując.... zostawiłem rachunek mało adekwatny do smaków, które zjadłem. Kelner miał problem z obsługą terminala, ale miła kelnerka mu pomogła i nie było żadnego problemu z rozdzieleniem rachunku ... ufff, chociaż tyle :) minie trochę czasu zanim tam wrócę, choć bardzo mnie kręcą te makarony, które są całkiem spoko, ale chyba poproszę by mi zrobili do domu i sam sobie zrobię włoski piknik w domu na balkonie.

d. 

2 komentarze:

  1. Otwarta kuchnia to fajny pomysł, ale tak jak zauważyłeś wymaga dobrej organizacji i dobrej wentylacji.
    Może ktoś podpatrzył Warszawę Wschodnią Mateusza Gesslera. Tam akurat sprawdza się całkiem nieźle nawet w porze lunchu, a może głównie w porze lunchu :D
    Polecam uwadze, i na lunch i kolacje, a nawet na powrót z imprezy, bo czynne 24h :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow :) fajnie, w takim razie muszę odwiedzić :) chyba mało jest miejsc FAJNYCH czynnych non stop

      Usuń